Szczegóły aktualności

Jo był ukradziony, czyli wielkie emocje po spektaklu

Odetchnąłem z ulgą - bo już jesteśmy po premierze spektaklu teatralnego „Jo był ukradziony”, czyli sztuki, której scenariusz został oparty na relacjach świadków wydarzeń jakie miały miejsce w 1945 roku wraz z wejściem Armii Czerwonej na nasze ziemie. Relacje zostały zamieszczone w książce „Jo był ukradziony”. Tragedia Górnośląska. Ziemia Rybnicka”, którą jako Stowarzyszenie MOJE MIASTO wydaliśmy w 2016 roku.

W dniu premiery moje emocje sięgały zenitu. Wiedziałem a raczej czułem, że to, co będzie pokazane „na deskach” pod „Ignacem” będzie naprawdę mocną lekcją żywej historii, historii nieopracowanej na czyjeś potrzeby, historii nie takiej jak nam przedstawiano w szkołach przed 1989 rokiem. Czułem, że to, co zobaczą widzowie będzie szokiem, bo przecież okaże się, że nie wszyscy nasi rodacy byli w 1945 bohaterami… a żołnierze ruscy tzw. „wyzwoliciele” byli zwykłymi barbarzyńcami mszczącymi się na Ślązakach traktując ich jak „germańców”.
Nie pomyliłem się w swojej ocenie, czego potwierdzeniem były m.in. łzy na twarzach wielu widzów oglądających spektakl a także emocjonujące rozmowy tuż po jego zakończeniu. Szokiem dla wielu widzów były sceny z życia obozu „Zgoda” w Świętochłowicach, gdzie swoje krwawe rządy sprawował niejaki Salomon Morel – obozowy kat pochodzenia żydowskiego, oddany idei komunistycznego aparatu rządzącego w ówczesnej Polsce. Osoba, która naprawdę przeżyła spotkanie z katem ze „Zgody” żyje wśród nas do dnia dzisiejszego. Żyje – jak mówi w ciągłym strachu przed tym, czego doświadczył jako 17–letni chłopak, gdyż trauma pozostaje do końca życia. Kiedy osobiście wręczałem mu zaproszenie na spektakl powiedział – Panie Marku ja nie będę na tym spektaklu, bo nie chcę tego po raz kolejny przeżywać… Myślę, że to jest najlepszy dowód jak można zniszczyć życie niewinnego młodego człowieka tylko za to, że był uznany za „germańca” Dodatkowym traumatycznym przeżyciem dla niego było zabicie przez katów ze „Zgody” jego ojca i nieznany do dnia dzisiejszego pochówek.     
W dzień spektaklu podjechałem pod dom Pana Huberta Raszczyka mieszkańca Rydułtów z którym umówiłem się na przewóz do Zabytkowej Kopalni Ignacy w Niewiadomiu. Pan Hubert, jako młody 17-letni chłopak został deportowanego w 1945 roku do obozu pracy w Karagandzie (obecny Kazachstan). Miał duże szczęście, bo wrócił żywy, chociaż jak mówił jego tragedia tak naprawdę rozpoczęła się po powrocie do swoich rodzinnych Rydułtów. Jego relacje z tego okresu są bezcenne… Pełen obaw czy spektakl „Jo był ukradziony” nie spowoduje jego negatywnych emocji wiozłem Pana Huberta do kopalni „Ignacy”. Jednak podczas inscenizacji kilkakrotnie patrzyłem na jego reakcję i zobaczyłem jak często potakiwał głową, mówił do sąsiednich widzów, „że tak to właśnie było” a gdy aktor na scenie wypowiadał słowa z jego relacji „Hubert, Hubert, kiedy nas wezmą?”. A potem widziałem jak już ich zakopywali.” widziałem na jego twarz łzy. Serce człowiek ściska w takich momentach, bo co Pan Hubert musiał czuć, kiedy faktycznie uczestniczył w tych wydarzeniach, kiedy był bity, głodzony, traktowany wyłącznie jak zbędny element katorżniczej pracy ? Teraz przypomnieliśmy mu jego nieszczęśliwą historię, jaką napisał jego scenariusz życia… Po spektaklu uścisnął moją dłoń i powiedział – „Dziękuję Panie Marku, że mogłem tu być…”
Dzień po spektaklu odebrałem kilkanaście telefonów i otrzymałem wiele wiadomości sms jak również spostrzegłem sporo pozytywnych wpisów na naszym Facebook-owym fanpage „Jo był ukradziony – tragedia górnośląska”. Przez to wiem, że wiele osób to jeszcze przeżywa, te emocje i wspaniałą grę aktorów, oprawę wizualną, muzyczną i sam nastrój… I tak mógłbym wymieniać wiele reakcji po spektaklu „Jo był ukradziony” gdyż otrzymane pochwały, gratulacje oraz ciepłe słowa osób budują moje poczucie, że pozwoliliśmy wielu ludziom na uwolnienie prawdy o doznanych krzywdach, o których nie mogli mówić przez dziesiątki lat. Jednocześnie pobudziliśmy chęć poznawania historii wielu młodych ludzi, którzy bardzo aktywnie uczestniczyli w spektaklu jak również w wyrażaniu opinii i „lajkowaniu” wielu ciekawych historycznych wpisów na fanpage.
W tym miejscu pragnę jeszcze raz podziękować Pani Reżyser Katarzynie Chwałek-Bednarczyk, która na moją prośbę podjęła się tak trudnego tematu historycznego. To było nie lada wyzwanie i wiem, że wykonała go wspaniale, najlepiej jak można było pokazać w sposób emocjonalny przeżycia osób dotkniętych osobistymi tragediami. Pełny profesjonalizm, wyczucie sceniczne oraz wiele szokujących scen – tak usłyszałem od jednego z widzów. Oczywiście nie byłoby tego bez wspaniałych aktorów, którzy wiele przeżyli niż doszliśmy do tak wspaniałego finału. Nasi prawdziwi bohaterowie, których role odgrywali aktorzy powiedzieli po spektaklu, że lepiej nie można było tego zagrać. Widziałem łzy w ich oczach. W jednym z otrzymanych sms autor napisał „…gra aktorów i ten obraz moich rodziców były wzruszające. To trzeba powtórzyć raz jeszcze ale na deskach wielkiego teatru…” W trakcie rozmowy telefonicznej usłyszałem "....Panie Marku moja mama cały czas płakała w trakcie spektaklu.....a teraz tu siedzi i znowu wspomina i łza się jej w oku kęci...
Zespół aktorów tworzyli: Patrycja Tomiczek, Remigiusz Michalik, Paulina Żmijewska, Adam Miera, Paulina Pierchała, Kamil Samek, Urszula Hajto, Szymon Wystyrk i Patryk Kłosek. Wielki szacunek dla nich wszystkich, za ich poświęcenie i pokazanie umiejętności gry aktorskiej. Powiem tak – byłem i jestem pod wielkim wrażeniem Waszej gry. Dziś nie wyobrażam sobie, że można byłoby to zagrać bez Was Kochani :-)
Dziękuję naszym młodym statystom, którzy z pełnym poświęceniem odegrali swoje role oraz grupie rekonstrukcyjnej przedstawiającej sceny batalistyczne.
Chciałbym podziękować dyrekcji i pracownikom Zabytkowej Kopalni Ignacy a szczególnie Adamowi Grzegorzek za ogromne wparcie techniczno-organizacyjne całego przedsięwzięcia. Szczególne podziękowania dla Rydułtowskiego Centrum Kultury FENIKS za użyczenie elementów sceny a szczególnie Pani Marlenie Kolarczyk za zaangażowanie i wsparcie naszego przedsięwzięcia.
Podziękowania również kieruję dla profesora Kazimierza Miroszewskiego, dr Mateusza Sobeczko oraz pracownika Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku w Radzionkowie, którzy przed spektaklem przedstawili rys historyczny tzw. Tragedii Górnośląskiej.
Dziękuję grupie fotograficznej Fotospichlerz z Czernicy za wspaniałe fotorelacje z tego wydarzenia oraz lokalnym mediom za artykuły prasowe, radiowe relacje reporterskie oraz nagłośnienie całego wydarzenia.
Oczywiście nie było by tego wspaniałego przedsięwzięcia gdyby nie pozyskane środki zewnętrzne z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego (6.000 zł) i Urzędu Miasta Rydułtowy (3.000 zł) za co szczególnie dziękuję w imieniu własnym jak również całego zespołu projektu oraz widzów tak licznie zgromadzonych na spektaklu.

To był straszny czas w naszej historii. Mordy, grabieże, gwałty, rozstrzeliwania niewinnej ludności cywilnej i wywózki wielotysięcznych rzeszy mężczyzn do obozów pracy w głąb ówczesnego Związku Radzieckiego. To ogólny obraz, w jaki sposób „wyzwalano” nasz kraj z okupacji niemieckiej… Najgorsze jednak było wieloletnie milczenie... Historię można „wybielać” pisząc kłamliwe i oszczercze epizody. Można ludzi zmuszać pod groźbami do nieprawdziwych zeznań i zastraszać, aby nie mówili prawdy, żeby milczeli i nie przekazywali innym tego, co naprawdę się wydarzyło. Jednak prędzej czy później prawda się obroni. Moim zdaniem to ludzie są prawdziwą historią, ich relacje, przeżycia i krzywdy, jakich doznali w końcu kiedyś wyjdą na jaw. Teraz jest ten czas, bo przecież żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju (mimo wielu opinii, iż tak nie jest) w którym obywatele mają prawo do tego, aby mówić prawdę jaką ona by nie była.  

Zapraszam wszystkich do współpracy w dalszym odtwarzaniu prawdziwej historii naszego regionu, naszych miast i wsi. Ze swojej strony deklarujemy, że ani książka ani spektakl nie były zakończeniem naszych starań i będziemy nadal z wielkim pietyzmem w szerokiej współpracy i przy użyciu różnych form przekazu odtwarzali nieznane dzieje naszych przodków.

Foto: J. Kawulok, B. Hlubek, D. Bizoń, Z. Kąkol

Udostępnij ten artykuł

Zobacz galerię